poniedziałek, 21 lipca 2014

Przypadkowa miłość - Odcinek 11

Przepraszam Was, że tak długo czekaliście, ale naprawdę nie mam pojęcia co się stało z moim internetem.
W ogóle nie chciało mnie połączyć, a gdy już mnie połączyło - wena odeszła. Lecz dziś nadchodzę do was z nowym odcinkiem !! :) I wiecie co .. w ogóle nie podoba mi się to opowiadanie, o wiele lepiej piszę mi się "Polsko - niemieckie marzenia" i rozmyślam nad zawieszeniem tego opowiadania... LECZ! Nic nie jest pewne, może akurat jakoś dam rade :)
No ale dalej .. Kochani ! Jeżeli ktoś z was komentuję moje twórczości, to na pewno uzyska odpowiedź na swój komentarz, więc proszę patrzeć :)
Dobraa, nie przedłużam już ;)




Zamarł. Nie krzyknęła normalnie, lecz wrzeszczała. Przestraszył się ? Mało powiedziane. Był przerażony. Szybko wybrał jej numer i od razu połączył się. Jeden, drugi , piąty sygnał . Nic. Ponownie wybrał numer , lecz to samo. Serce biło mu niesamowicie mocno. Otrząsnął się i czym prędzej ruszył do swego pokoju. Wbiegając na piętro co drugi stopień, wbiegł do sypialni. Z szafy wyciągnął czarną , skórzaną kurtkę i zbiegł na dół.
- Mamo , opiekuj się Tomem. Ja muszę wyjechać do Berlina - rzucił pośpiesznie wbiegając do kuchni, gdzie przy stole z gazetą w ręku, siedziała jego rodzicielka.
- Ale coś sie stało ? Billy jesteś cały blady - podeszła do chłopaka, którzy szybko wciągał buty na stopy.
- Mamo zadzwonię i wyjaśnię to później. Nie mam czasu - pośpiesznie poinformował matkę i całując ją w policzek, wybiegł z domu. Zeskakując ze schodów , za pomocą małego pilocika, odblokował zamek i wskoczył do samochodu. Wyjechał z posesji i z piskiem opon ruszył w stronę Berlina. Dwie godziny drogi dzieliło go od jego przyjaciółki. To dużo w zaistniałej sytuacji. Nigdy nie był zwolennikiem szybkiej jazdy, ale tym razem pozwolił sobie trzymać nogę na gazie. Chciał dotrzeć do niej jak najszybciej,
Patrząc cały czas przed siebie, jedną ręką starał się wygrzebać telefonu z torby. Był mężczyzną, ale nie widział nic złego, aby nosić ze sobą męską skórzaną torebkę. Wyjął w końcu telefon i ponownie wybrał jej numer. Cały czas to samo - odzywała się sekretarka. Jeszcze kilka razy powtórzył czynność, lecz bez skutku. Rzucił telefon na siedzenie pasażera i mocniej przycisnął nogę. Licznik wskazywał prawie 200 km/h. Zawsze , gdy Tom był bliski tej prędkości, on zaczynał męczyć brata, by zwolnił , a teraz on sam miał gdzieś wolną jazdę. Chciał jak najszybciej być na miejscu.

Leżała na podłodze cała obolała. Nie miała siły , by sie podnieść, a on nie szczędził jej słów.
- Co kurwa ? Myślałaś, że możesz mnie wykiwać ? Ta gwiazdeczka Ci nie pomoże, o nie ! Odkąd się zjawił to Ty masz mnie w dupie ! Teraz to on ma Ciebie w dupie ! - i ponownie kopnął dziewczynę w brzuch. Zaczęła kaszleć, nie mogąc złapać powietrza. Po jej twarzy spływała krew. Jej prawe oko otoczone było siną obramówką. Jej delikatna , piękna twarz była napuchnięta, co było skutkiem wydanych w nią wcześniej  ciosów. Czuła się okropnie. Czuła ból w każdej części ciała. Wszelkie nadzieję odeszły. Bała się Josela, a w głowie krążyły jej myśli o śmierci. Nie wiedziała co chłopak jeszcze zrobi, ale była przekonana, że w tym dniu umrze.
- Jos.. sel , błaa.. gam - szepnęła bezsilnie próbując podnieść głowę , by spojrzeć na chłopaka, ale w poczuła okropny ból. Chłopak wymierzył w nią kolejny cios. Dziewczyna opadła ponownie na podłogę. To było ponad jej siły. Nie mogła się ruszyć, a jedyne , towarzyszące uczucie to był okropny ból.
- Co 'błagam' ? Co 'błagam' ? - zacisnął dłoń w pięść w jej włosach i pociągnął po góry, tym samym odchylając zakrwawioną twarz dziewczyny. Spuchnięte powieki uniemożliwiały jej całkowity widok. - Teraz 'błagam' ? Ale jak latałaś z dupą do tej gwiazdeczki to nie było 'błagam' - wysyczał przez zęby i chwycił dziewczynę za gardło podnosząc do góry. Nie mogła złapać powietrza, a wszelkie siły odeszły. Nie miała siły odepchnął chłopaka od siebie , ani chwycił go za nadgarstek. Dusiła się.
- Jesteś tylko moja , rozumiesz ? - w jego głosie czuć było nienawiść, a zarazem pożądanie. Chciał być jej właścicielem, panem. Czemu ? To ona była jego oczkiem w głowie i chciał mieć ją na własność. Wiedział, że nigdy nie pozwoli jej odejść. Nikt nie będzie jej miał, prócz niego. To on ją zauważył , wtedy w Monachium jak szła w potarganych ubraniach z kilkoma ciężkimi siatkami w ręku. To on ją wyciągnął od złej ciotki. Po tym co dla niej zrobił, czuł się jej właścicielem. Nie wiedział jednak, że to nie miłość nim kierowała, a zaburzenia psychiczne. Objął sobie ją za cel, a gdy już zdobył jej zaufanie i zgodziła się tworzyć z nim związek, sądził, że już zawsze tak będzie i może z nią zrobić co tylko mu się podoba.
- Bill to.. tyl.. tylko .. przyy.. przyja.. ciel - szeptała łapiąc co nie co powietrza. Podniósł dziewczynę jeszcze wyżej co raz bardziej ściskając jej szyję i rzucił na sofę stojąca w salonie. Odbiła się od miękkiej powierzchni i upadła na podłogę. Zebrała w sobie resztki sił i chciała się podnieść, lecz poczuła jak dłoń Josela przyciska ją do podłogi.
- Ja już znam tych wszystkich przyjaciół ! - oparł sie o nią i patrząc przed siebie , mówił - nie ma żadnych przyjaciół. Rozumiesz ? ŻADNYCH !! - krzyknął jej prosto do ucha. Słone łzy zmieszały się z krwią płynącą po jej twarzy. Dziewczyna starała się rozglądnąć po pomieszczeniu w poszukiwaniu jakiejkolwiek pomocy. Zauważyła swój telefon leżący pod fotelem. Josel odszedł od niej i stanął przy oknie. Zaczęła się czołgać w stronę swego celu i gdy już go prawie miała, poczuła ucisk na prawej dłoni.
- Myślałaś, że znowu Ci sie uda ? Nie , kurwa ! Nie uda Ci się. Nikt Ci nie pomoże. Nie tym razem ! - krzyczał stojąc dziewczynie na dłoni. W pewnym momencie wybuchnął śmiechem i cały ciężar swego ciała przeniósł na prawą nogę i mocniej przycisnął jej dłoń. Wrzasnęła z bólu.
- Nie drzyj się ! - uwolnił jej dłoń, lecz nie na długo, ponieważ skierował ją teraz na brzuch dziewczyny. Wymierzył w nią kolejny cios. Poczuła okropny ból i nagle zwróciła wszystko co dziś zjadła. Lecz to nie były zwykłe wymioty. Wymiotowała krwią. Wiedziała, że to jest jej koniec. Opadła z sił. Wszystko z niej uszło. I siły, i życie. Poczuła jeszcze kilka ciosów wymierzonych w jej twarz, plecy i brzuch, gdy nagle przed jej oczami zaczęło robić się co raz ciemniej , a krzyki Josela docierały do niej z oddali.

Serce zaczęło mu bić szybciej i mocniej, gdy minął znak z napisem "Berlin" . Wjechał do miasta i czym prędzej chciał dostać się pod kamienice Sary. Zbliżała się godzina 19, więc drogi nie były zatłoczone, lecz jak to w dużym mieście, ruch był.
- Jedź ! - krzyknął zdenerwowany, gdy kierowca przed nim jechał niczym ślimak. On jednak nie mógł pozwolić sobie na tak wolną jazdę. Upewnił się, czy nic nie jedzie z naprzeciwka i wyminął samochód.
Czuł, że dzieje się coś poważnego, nie mógł się spóźnić. Gdy stał na ostatnich światłach , nie mógł się już doczekać. Bał się o przyjaciółkę. Nie wiedział co mogło się stać. Nawet nie domyślał się, co tak naprawdę się stało. Gdy zapaliło się zielone światło, z piskiem opon ruszył ku kamienicy.
Skręcając wreszcie w uliczkę, zobaczył radiowóz.
- Matko , co to się stało - szepnął do siebie przestraszony i szybko wyszedł  z samochodu. Wbiegł do pomieszczenia i usłyszał wołanie policjantów. Wybiegł kilka schodków w górę i zobaczył kilku mężczyzn próbujących się dostać do mieszkania Sary.
- Przepraszam , co się stało ? - zapytał zmieszany wpatrując się w jednego z policjantów.
- Proszę stąd odejść - rzucił odciągając Billa od drzwi.
- Ale tu mieszka moja przyjaciółka. Dostałem od niej dziwny telefon - poinformował pośpiesznie . Mężczyzna przyjrzał mu się uważnie po czym dodał.
- Proszę tu zostać, później z panem porozmawiam - i wrócił do reszty. Bill stał i patrzył się na grupkę policjantów.
- Proszę otworzyć te drzwi, inaczej będziemy zmuszeni je wyważyć ! - krzyknął jeden z policjantów. Gdy nie dostali odpowiedzi, zaczęli kopać w drzwi. Kopnęli kilka razy, po czym największy z nich, rozpędził się i uderzył ramieniem w nie. Drzwi się otworzyły , a oni weszli do środka. Nagle Bill usłyszał "Pogotowie, Szybko !". Zerwał się i wbiegł do mieszkania. Zamarł. W jednej chwili uderzyła w niego fala gorąca, a za chwile zrobiło mu się słabo.
- Sara ! - krzyknął i podbiegł do dziewczyny. Leżała na podłodze w kałuży krwi . Obok fotela znajdowała się plama wymiotów.
- Proszę sie odsunąć ! - odciągnął go jeden z policjantów i wyprowadził na korytarz, a sami rzucili się w stronę dziewczyny.
- Żyje, ale ma słaby puls ! - poinformował jeden z nich. Bill stał w przedpokoju i bacznie przyglądał się całemu zdarzeniu . Nagle zrobiło mu się nie dobrze. Wybiegł do łazienki i zwrócił zawartość żołądka. Nie lubił widoku krwi. Zawsze był wrażliwy na takie widoki, nawet widok igły przyprawiał go o ból żołądka. Przemył twarz, przepłukał usta i wyszedł.  Stanął w przedpokoju i patrzył się. Leżała bezbronna , cała napuchnięta. Jej twarz owładnęła opuchlizna. Łzy napłynęły mu do oczu. Nie wiedział, że taka zastanie ją po przyjeździe. Nagle do mieszkania wbiegli ratownicy.
- Proszę opuścić pomieszczenie - jeden z policjantów wyprosił Billa z mieszkania. Nie chciał się z nim kłócić, nie chciał robić sobie problemów. Jednak zastanawiała go nieobecność Josela, lecz na nie długo. Po kilku minutach wyszedł z mieszkania spięły kajdankami i wyprowadzany przez odpowiednie służby.
- To przez niego ! To on był powodem ! - zaczął krzyczeć patrząc się na blondyna. Bill podszedł do niego i spojrzał mu w oczy.
- Jesteś pojebany . Żeby dziewczynie coś takiego zrobić. Nie jesteś człowiekiem ! Masz coś z głową ! - podniósł głos. Josel wpatrywał się w niego gniewnym wzrokiem.
- Ona jest moja ! Rozumiesz to ? Należy tylko do mnie ! Nikt jej nie będzie miał ! Wolę ją zabić, niż pozwolić jej odejść ! - krzyczał wyrywając się policjantowi.
- Spokój Luft, później będziesz mógł sobie pogadać - szarpnął nim i wyprowadził z klatki. Blondyn usiadł sobie na stopniu i czekał, aż i ją wyprowadzą, a raczej wywiozą z tego okropnego miejsca. Chciał jej pomóc i już wiedział jak. Jak tylko dziewczyna dojdzie do siebie, od razu wcieli swój plan w rzeczywistość.
Czekał jeszcze kilka minut, gdy w drzwiach pojawił się ratownik trzymając jedną stronę noszy.
- Proszę Pana , co z nią ? - od razu doskoczył do mężczyzny i pytał.
- Jest w ciężkim stanie, musimy ją natychmiast zawieść do szpitala - poinformował szybko. Zobaczył ją. Leżała na noszach bezbronna.
- Co ten idiota zrobił - szepnął do siebie. Zbiegł po schodach za nimi i wybiegł z kamienicy. - Proszę Pana, do którego szpitala ją wieziecie ?
- Bundeswehrkrankenhaus - rzucił tylko mężczyzna i wsiadł do samochodu. Po chwili karetka odjechała na sygnale.
Blondyn nie miał pojęcia gdzie dokładnie znajdował się ten szpital, ale po chwili przypomniał sobie, że ma w schowku bardzo przydatną rzecz. Z niewielkiego schowka wyciągnął nawigacje i wpisał nazwę szpitala.
Nie myśląc dużo , wcisnął pedał gazu i ruszył.

Zaparkował na szpitalnym parkingu i szybko pobiegł do szpitala. Sam nie wiedział gdzie szukać. Rzadko bywał w takich miejscach. Podbiegł do rejestracji.
- Przepraszam, przed chwilą przywieźli tu pobita dziewczynę . - zaczął od razu. Kobieta spojrzała na niego i chwile zastanowiła się.
- No tak, proszę iść zapytać na pierwszym piętrze. Oddział Intensywnej Terapii - chłopak nie mówiąc nic, od razu zaczął biec. Skakał co drugi stopień, chcąc być jak najszybciej. Wszedł na oddział , ale nie wiedział gdzie ma się udać.
- Przepraszam  - rzucił do przechodzącej obok pielęgniarki.
- Tak ?
- Może Pani będzie wiedziała. Przed chwilą przywieźli tu pobitą dziewczynę. Gdzie jest ? - pytał zdyszany. Chciał się dowiedzieć wszystkiego, nie mógł zostawić jej samej.
- Zabrano ją na tomografię , a później na USG . Proszę poczekać - uśmiechnęła sie do niego, a on usiadł na krześle.
Czas mijał a nikt nie pojawiał się z wieściami o Sarze. Blondyn nawet nie wiedział do kogo ma się zwrócić o pomoc. Nie wiedział kogo ma zapytać o dziewczynę. Blondyn spojrzał na zegarek. Minęło już półtorej godziny odkąd przyjechał do szpitala. Zaczął sie trząś, ale nie z zimna. Denerwował się, gdyż nie wiedział co się dzieje z Sarą. Bał się, że dziewczyna mogła umrzeć. Nagle na oddział wbiegł wysoki mężczyzna. Jego strój mówił , że był lekarzem. Podszedł do kobiety, z którą rozmawiał Bill, gdy znalazł się na oddziale. Słyszał dobrze ich rozmowę.
- Emilio czy zjawił sie ktoś z rodziny tej dziewczyny ?
- Nie wiem czy jest z rodziny, ale pytał o nią pewien chłopak. Siedzi tam - wskazała na chłopaka. Lekarz podszedł do blondyna. Bill zerwał się z krzesła i patrzył na lekarza.
- Jest Pan z rodziny ? - spytał uważnie. Bill przełknął ślinę, nie wiedząc co powiedzieć. Informacji nie udzielają nikomu spoza rodziny, a Sara przecież nie miała nikogo.
- Nie proszę Pana, ale jestem przyjacielem. - powiedział niepewnie. Mężczyzna potrząsnął lekko głową. - Co z nią Panie doktorze ? - spytał cicho Bill.
- Niestety nie mogę Panu udzielić informacji . - blondyn wzdrygnął się. On musiał wiedzieć, inaczej oszaleje.
- Ale proszę Pana ..
- Nie jest Pan z rodziny, nie mogę - lekarz chciał odejść, ale Bill zatrzymał go.
- Prosze Pana, Sara nie ma nikogo. Jej rodzice nie żyją, nie ma rodzeństwa. Ma chłopaka, ale to przez niego sie tu znalazła. Proszę mi powiedzieć co z nią - spojrzał na mężczyznę wzrokiem pełnym nadziei
- No dobrze - westchnął lekarz i uważnie spojrzał na chłopaka. Bill  z niecierpliwością czekał na wiadomości. - Pani Sara miała operację zaraz po zrobieniu USG
- Operacje ? Co się stało ? - przerwał Bill. Co raz bardziej martwił się o dziewczynę, a sama świadomość tego, że nic nie wie o jej stanie, jeszcze bardziej go dobijała.
- Spokojnie, już wszystko dobrze. Miała pękniętą śledzionę i pojawił się krwotok wewnętrzny .. - Bill zakrył usta. Nie mógł uwierzyć w to co mówił lekarz. - Musieliśmy usunąć fragment, gdyż był za bardzo uszkodzony, aby założyć szwy - dokończył mężczyzna. Bill wpatrywał się w lekarza z niedowierzaniem. Gotowało się w nim. Nie dlatego , że dziewczyna miała operacje, nie dlatego, że leży w szpitalu. Gotowało się w nim z nienawiści. Nie mógł zrozumieć, jak Josel mógł potraktować w taki sposób tę niewinną dziewczynę.
- Doktorze , ale wszystko jest już w porządku ?
- Tak, proszę się nie martwić. Jest nieprzytomna, ale nie ma co się dziwić. Jutro zrobimy jej jeszcze rezonans. Musimy dowiedzieć się, czy nie ma żadnych uszkodzeń w mózgu. - dodał.
- Panie doktorze ! - zza drzwi wyjrzała blondwłosa kobieta , zwracając się do lekarza.
- Przepraszam Pana bardzo, ale muszę już iść. - i odszedł zostawiając blondyna samego. Usiadł ponownie na krześle i schował twarz w dłoniach. Czuł się jej potrzebny. Miała tylko jego i on był zobowiązany jej pomóc. Czuł potrzebę bycia przy niej, potrzebę dawania jej wsparcia, oraz dać jej schronienie przed całym światem, a szczególnie przed nim - tym skończonym, żałosnym , chorym psychicznie Joselem. Nagle zorientował się, że był tak zszokowany, że zapomniał zapytać gdzie ona się teraz znajduje.
Trząsnął głową, przetarł twarz dłońmi i wstał. Podszedł do małego pomieszczenia, w którym znajdowały się pielęgniarki i lekko zapukał
- Przepraszam - uśmiechnął się lekko. Wzrok kilku kobiet skierowany był na Billa - Czy mogę się dowiedzieć, gdzie leży Sara Kowal.. Kowalskyy - z trudem wypowiedział jej nazwisko. Wiele razy uczyła go poprawnej wypowiedzi, ale za każdym razem kończyło sie to śmiechem i wygłupami. Teraz żałował, że się nie przyłożył, lecz na samo wspomnienie, na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Sara Kowalski ? - rzuciła jedna z kobiet o czarnych włosach. Zdziwił się, że wypowiedzenie nazwiska przyszło jej z taka łatwością.
- Taak - przytaknął kiwając głową.
Kobieta podeszła do szafki i otworzyła niewielką książkę. Przekręcała kartkami, aż w pewnej chwili zatrzymała sie i zjechała palcem na sam koniec kartki.
-Kowalski, sala nr 6 . To na samym końcu korytarza, po prawej stronie - uśmiechnęła sie do niego.
Chłopak podziękował i ruszył w stronę sali. Nawet nie zdawał sobie sprawy, ze przez cały czas , ona była tak blisko. Szedł niepewnie, nie wiedział co może zobaczyć. Wiedział, że nie będzie to gorszy widok jak w jej mieszkaniu, lecz mimo wszystko , miał obawy.
Wolnym krokiem podszedł do sali i zajrzał do środka. Leżała bezbronnie podłączona do różnych aparatów. Wokół niej było pełno cienkich rureczek, podłączonych do jej ciała. Nie wiedział czemu miałe służyć. Nie znał się w ogóle na medycynie. Westchnął i podszedł bliżej. Jej twarz nie była już taka delikatna, gładka. Teraz była cała opuchnięta. Jej piękne brązowe oczy były teraz otoczone siną opuchlizną. Na jej miękkich ustach znajdowały się szwy i niewielkie skrzepy krwi. Łzy napłynęły mu do oczu.
- Co on z Tobą zrobił ? - szepnął i ścisnął jej dłoń. Na całej twarzy miała mocno czerwone ślady po ciosach. W sali panowała cisza. Słychać było tylko cichutkie pikanie, które informowało , że dziewczyna żyje.
Wpatrywał się w nią z wielkim szokiem. Była w bardzo złym stanie, cud że przeżyła.
Siedział obok trzymając ją za rękę i modląc się po cichu, by dziewczyna wyszła z tego.
Nie wierzył w Boga. Jego wiara umarła po tym, jak jego rodzice się rozwiedli. Pamiętał te chwile, gdy klęcząc przed obrazem Matki Bożej prosząc o to, by w domu zapanował spokój, by rodzice doszli do porozumienia i byli szczęśliwą rodziną. Gdy rodzice oznajmili , że się rozwodzą, był zawiedziony. Był młody, więc mimo wszystko , wraz z mamą i Tomem chodził do kościoła, lecz nie skupiał się wystarczająco. Później z czasem przestał do niego chodzić, przestał się modlić. Stał się ateistą. A teraz ? Siedział ściskając dłoń dziewczyny i modlił się.
Z jego modlitwy oderwał dźwięk dzwonka telefonu. Zerwał się i wyszedł z sali.
Nie patrząc na wyświetlacz, odebrał.
- Słucham ?
- Billy , kochanie co się stało ? Martwię się o Ciebie, nie dałeś znać - usłyszał zmartwiony głos Simone.
Przez to zdarzenie, całkowicie zapomniał zadzwonić do mamy. Był dorosły, lecz wiedział, że matka bardzo się martwi o niego i o Toma, gdy wyjeżdżają. Miała tylko ich i mimo ich dorosłego wieku, dla niej byli małymi chłopcami. Byli jej oczkiem w głowie. Byli dla niej wszystkim.
Chwycił się za głowię i usiadł.
- Przepraszam mamo, ale wypadło mi z głowy - poinformował szybko.
- Kochanie, stało się coś ? Brzmisz na zmartwionego - zatroskana pytała. Westchnął .
- Moja przyjaciółka jest w szpitalu.. - powiedział cicho i zerknął do sali. Serce mu pękało na widok dziewczyny.
- Co się stało ? długo tam zostanie ? - nie znała jej, a pytała o jej zdrowie. Była tak samo dobrym człowiekiem, jak Bill. Martwiła się o wszystkich, chciała jak najlepiej.
- Jeszcze nic nie wiem, ale muszę tu zostać. Ona nie ma rodziny .. - nagle Simone, przerwała mu,
- A chłopak ? - poczuł jak złość zalewa jego serce.
- To ten drań ją tu wpakował ! - podniósł głos wzburzony. Po czym usiadł zrozumiawszy, że to nie czas i miejsce na oburzanie się.
- Jak on tak mógł ? Dobrze Billy, ale informuj mnie co i jak - poprosiła.
- Dobrze mamo - przypomniał sobie, że zostawił załamanego brata. - A co z Tomem ?
- A Tom. Pytał o Ciebie, prosił byś dał mu znać co się stało . Porozmawiał ze mną kilka minut i od 3 godzin siedzi w pokoju i gra na gitarze - blondyn westchnął. Jego brat zawsze tak robił, gdy coś go dręczyło. Mógł przewidzieć, że i tym razem tak będzie.
- W takim razie nie przeszkadzaj mu mamo. Potrzebuje spokoju. Przejdzie mu i wyjdzie - poinformował. Doskonale znał Toma. Muzyka koiła jego ból, dlatego zawsze zamykał się w pokoju i grał. Wtedy potrzebował spokoju, by nikt mu nie przeszkadzał.
- Skoro tak mówisz. Nie przeszkadzam już. Uważaj na siebie . Pa kochanie - pożegnał się z matką i wrócił do sali.

Czuwał przy niej każdego dnia. Nocował w niewielkim hotelu zaraz obok szpitala.
Brał poranną kąpiel i miał wychodzić do szpitala, lecz najpierw miał mieć spotkanie z lekarzem. Wychodząc z kabiny, owinął się miękkim ręcznikiem i wyszedł do pokoju. Wyciągnął z podręcznej torby bieliznę i jasne jeansy. Dodatkowo założył szarą koszulkę. Jak na osobę, która kocha mode, dodatki, biżuterię, tego dnia nie miał ochoty zakładać ozdób. Ułożył włosy i wyszedł z hotelu kierując się do szpitala, lecz nawet nie domyślał się , co go tam spotka.
Wsiadł do samochodu i ruszył. Droga nie była długa i po niecałych 10 minutach był na miejscu.
Zaparkował na szpitalnym parkingu i czym prędzej ruszył w stronę budynku. Uśmiechając się do pracowników kierował się do gabinetu. Stojąc przed białymi drzwiami, lekko zapukał. Słysząc pozwolenie, wszedł.
- Witam , Panie Kaulitz - przywitał się mężczyzna wstając.
- Witam doktorze. - usiadł na wyznaczonym mu miejscu
- Przejdźmy od razu do powodu naszego spotkania. - zaczął lekarz, a Bill tylko kiwnął głową - Zrobiliśmy w końcu rezonans i nie ma się czym martwić. Obeszło się bez uszkodzeń mózgu i czaszki . Dodatkowo zrobiliśmy tomografię komputerową chcący mieć pewność, ze wszystko jest w porządku i oczywiście, też nie ma się co martwić. Wiadome jest, że po takich przejściach nie obeszło się bez urazów. Pani Sara ma potłuczone żebra i lekki wstrząs mózgu oraz wiele siniaków i zadrapań - wyjaśnił pokazując chłopakowi zdjęcia zrobione podczas badań. Bill przeglądał je i mimo, że nie znał się na tym, widział, że wszystko jest w porządku. Ulżyło mu, ale nadal się martwił.
- Panie doktorze, a długo zostanie w szpitalu ? - spytał odkładając materiał na biurko, przy którym siedział.
- Co najmniej jeszcze przez tydzień. Rozumie Pan, że musi być pod opieką lekarzy. - mężczyzna spojrzał na niego uważnie.
- Oczywiście, rozumiem. - rzucił. Porozmawiał jeszcze chwilę z lekarzem i skierował się w stronę sali. Stojąc przed pomieszczeniem wszedł powoli . Nie spodziewał się tego, co tam zobaczył ...

11 komentarzy:

  1. Co za ch** z tego Josela. Wędziłam, że wcześniejszej czy później pokaże na co go stać, no pokazał. Oczywiście musiałaś skończyć w takim momencie, jak zwykle. I teraz mam dwie opcje; pierwsza, że się obudziła, a drugą, że może Josel tam był, nagle mu się w głowie przestawiło i żałuje tego co zrobił. Sara za dobra jest, ludzie się nie zmienią, nawet jeśli tak to wygląda z boku, to w środku zawsze to tkwi w człowieku. Boże, a Ty jeszcze piszesz, że rozważasz zawieszenie. Odcinek piękny, trzymający w napięciu i w ogolę, ani mi się waż zawieszać! Skupiaj się i pisz, ja czekam na 12 część. Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kończąc w takim momencie, mam pewność , że ktoś tu wróci ;)
      Noo powiem Ci, że Twoje opcje są bliskie mym pomysłom ;))
      No skoro tak na mnie krzyczysz, to naprawdę muszę koniecznie pomyśleć o tym zawieszeniu ;) :*

      Usuń
  2. Czułam, że Josel nie zmieni się. Tacy jak on tego po po prostu nie potrafią, a ktoś kto raz podniósł rękę na kobietę zrobi to znowu. Ale teraz to przeszedł samego siebie. Nie sądziłam, że będzie w stanie aż tak ją skatować. Musiał być strasznie głośno skoro ktoś zdecydował się zawiadomić policję. Biedna Sara... Przerąbane ma w życiu. No, ale teraz wreszcie ma kogoś kto się będzie o nią troszczył. ciekawa jestem kogo Bill zobaczy...
    Czekam na kolejny rozdział, a w wolnej chwili zapraszam do siebie na nowość;) Sciskam i pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sara przeżywała piekło , więc można sobie wyobrazić jak bardzo głośno było w mieszkaniu. Ale tak, przeżywała, lecz teraz jej życie się zmieni ;)

      Buziaczki ;):*:*

      Usuń
    2. Nie widzę zakładki spam, więc napiszę tutaj;) :

      W wolnej chwili zapraszam na kolejny rozdział "Tajemnicy...", który wiele wyjaśnia i wiele ukazuje;)
      Ściskam i pozdrawiam;*

      Usuń
    3. Zapraszam na kolejny rozdział;)

      Usuń
  3. Czekam na nexta, lecz się nie rozpisuję w komentarzy. Wiedz, że jest super. ;)

    U mnie nowy rozdział http://dont-be-sweet.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję :) Już przeczytałam i zostawiłam komentarz :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Już kiedyś tu byłam...I twierdziłam że nie wierzę w zmiane Josela ...Nie myliłam się...

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy będzie kontynuacja tego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia.. Może gdy najdzie mnie wena to wezmę się za kontynuacje :)

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz. To one dają mi siłę i są dla mnie ważne :)
Dzięki nim wiem, że mam dla kogo pisać :) :*