sobota, 21 września 2013

Odcinek 34 - " Mam dla Ciebie niespodziankę "

Chodził zakręcony po kuchni zabierając za sobą potrzebne rzeczy. Co chwile sprawdzał czy mu niczego nie brakuje. Po kilku minutach miał już wszystko. Z uśmiechem na twarzy ruszył do sypialni po koc. Stanął na środku pokoju zastanawiając się , gdzie go położył. Nie mógł sobie przypomnieć. Zaczął przeszukiwać wszystkie szafki i szuflady jakie tylko miał w pokoju. Zrezygnowany odsunął ostatnią szufladę. Jego oczom ukazał się równo złożony zielony , duży koc. Uśmiechnął sie triumfalnie . Wziął koc pod pachę i szybko zbiegł po schodach. Spojrzał na zegarek wiszący w kuchni. Miał jeszcze dwadzieścia minut, więc chcąc się upewnić, że niczego nie zapomniał , zaczął sprawdzać każda rzecz. Po krótkiej chwili chwycił potrzebne mu rzeczy i wyszedł. Schował je do bagażnika, a następnie ruszył po swoją dziewczynę. Jej stan zdrowia niepokoił go. To co dziś zobaczył naprawdę bardzo go zmartwiło. Zamyślony wsiadł do samochodu i odpalił silnik. Miał jeszcze chwilkę, więc nie śpieszył się. Chciał dać dziewczynie jeszcze czas na przygotowanie. Jechał wolno zastanawiając się co może dolegać dziewczynie. Nigdy wcześniej nie mówiła, że ma jakieś problemy ze zdrowiem, wręcz przeciwnie , zawsze czuła się wspaniale. Był tak zamyślony i nie zauważył, że od kilku minut jest pod domem dziewczyny. Otrząsnął się i pozbył się myśli chcąc cieszyć sie chwilą spędzoną z ukochaną. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Podszedł do drzwi i przycisnął dzwonek. Po chwili w drzwiach stanęła jego dziewczyna. 
- Gotowa skarbie ? - zapytał uśmiechnięty całując dziewczynę na przywitanie. 
- Tak - odpowiedziała krótko. Chwycił ją za rękę i pokierowali się w stronę samochodu. Wsiedli i zapięli pasy. Ruszył delikatnie cały czas uśmiechając się.
Całą drogę zastanawiała się gdzie mogą jechać. Bardzo ciekawiło ją to , gdzie zabierze ją Bill. Zaskoczona spojrzała na chłopaka, gdy minęli znak "Magdeburg" . 
- Magdeburg ? - spytała. Spojrzał na nia z uśmiechem.
- Tak kochanie. Mam dla Ciebie niespodziankę, na pewno Ci sie spodoba - rzucił radośnie.
- Oh Billy, z każdym dniem zaskakujesz mnie co raz bardziej - odrzekła kiwając głową uśmiechnięta. Chłopak patrzył na nią . - Zielone Bill - rzuciła nagle. 
- Ah tak - otrząsnął się i ruszył. Nie znała tego miasta. Nigdy w nim nie była, jedynie przejeżdżała przez nie. Jechali jeszcze dobre 15 minut. Droga minęła dość szybko. W końcu czarnowłosy zatrzymał się na końcu polnej uliczki. 
- Można powiedzieć, że jesteśmy - powiedział tajemniczo. Zmarszczyła brwi patrząc na niego. Naprawdę zaskakiwał ją z każdym dniem co raz bardziej. Nie przeszkadzało jej to. Wysiedli z samochodu. Lekki wiatr delikatnie podrażnił ich skórę rozwiewając ich włosy. Stanęła przy drzwiach rozglądając się. Dookoła był gesty las, gdzie tylko w powietrzu czuł zapach dzikich roślin, a panująca tam cisze przerywał śpiew ptaków. 
- A więc w drogę  - rzucił radośnie chłopak. Spojrzała na niego zaskoczona. Trzymał w rece duży wiklinowy koszyk a na nim koc. 
- Oh Billy - westchnęła całując chłopaka . Zaśmiał się i kiwnął głową, aby szła przed siebie. Szli leśnymi dróżkami , którymi prowadził wokalista. Nie wiedziała dokąd idą i czego ma się spodziewać. W pewnym momencie chłopak zatrzymał się. Odwróciła się patrząc na niego zaskoczona. 
- Chodź do mnie - powiedział. Posłusznie do niego podeszła. Odwrócił ją do siebie plecami po czym założył jej opaskę na oczy.
- Daj ręke - powiedział. Jak powiedział tak zrobiła. - Teraz idź za mną i nie puszczaj mojej reki - dodał. Kiwnęła głowa. Ruszyli . Prowadził ją ostrożnie uważając na wystające korzenie drzew. Szła z zasłoniętymi oczami nie wiedząc gdzie idzie. Bill prowadził ją wolno cały czas informując ją o jakichkolwiek przeszkodach. Serce biło jej co raz szybciej. Była ciekawa , lecz jednak nie wiedziała czego ma się spodziewać. Wiedziała, że to co zobaczy na pewno sie jej spodoba. W pewnym momencie stanęli. Poczuła jego dłonie na swoich biodrach. Obejmował ją od tyłu po czym zdjął opaskę z jej oczu. Zaniemówiła. Jej oczom ukazało się piękne jezioro, które okrążone było łaką, pokryta liściami drzew. Obok jeziora stała mała drewniana , lecz jakże piękna chatka od której szedł wąziutki mostek prowadzący na jezioro. To wszystko znajdowało się w środku, gęstego lasu. Zakryła usta z wrażenie wpatrując się przed siebie. 
- Kochanie , nigdy nie widziałam niczego piękniejszego - powiedziała cicho nie odrywając wzroku od widoków.
- Cieszę się, że Ci się podoba - szepnął jej do ucha wtulając się w nią od tyłu. Stali wpatrując się. 
- A teraz zapraszam Cię na piknik a następnie na ciepłą noc w tej chałpce - wyszeptał do ucha. Spojrzała na niego . Z jej oczów biło szczęście. Bezgraniczne szczęście. Zadowolona ruszyła za chłopakiem. Chwycił koc i dokładnie rozłożył go na trawie. Koszyk położył na środku i ruchem reki przywołał do siebie dziewczynę. Usiadła z uśmiechem na twarzy. Czarnowłosy zaczął wyciągać rzeczy z koszyka.
- Co sobie kochanie życzysz ? Mam bułki, Twoje ulubione ciastka, sok pomarańczowy a także gorącą herbatę. Wziąłem także naleśniki, zrobione przeze mnie - pochwalił się wyciągając klatkę piersiową i podnosząc głowę do góry dumnie. Zaśmiała się.
- Z chęcią wezmę naleśniki, muszę sprawdzić czy nadajesz się na męża - zasmiała się.
- A więc oceń, Proszę - powiedział podając dziewczynie naleśnika na małym, plastikowym talerzyku. Zaczęła jeść, a chłopak wpatrywał się w nią oczekując odpowiedzi. Rzuciła oczami dookoła. 
- Powiem Ci kochanie, że bardzo dobrze - rzuciła uśmiechnięta.
- Dziękuje, dziękuje - zaczął wygłupiać sie czarnowłosy. Zaczęła się śmiać. 
- Taki jestem zabawny ? - spytał podchodząc do dziewczyny. 
- Odejdź ! Nawet się nie waż ! - zaczęła piszczeć widząc, że chłopak idzie w jej strone z wyciagniętymi rękami chcąc ją łaskotać.
- A jednak się odważę ! - zachichotał. Wstała . Zaczęła wymachiwać naleśnikiem przed jego twarzą. Nic to nie dało. Zaczęła oddalać się. Szli wpatrzeni w siebie z uśmiechem. Nagle poczuła ból w ręce. Twarz jej spoważniała. Ból stał się tak silny, że nie potrafiła utrzymać naleśnika. Wysunął sie jej z dłoni. 
- Nicole , co się dzieje ? - spytał zmartwionym głosem. 
- Nic , skarbie, nic - rzuciła podnosząc jedzenie. Ból nie ustawał. Machnęła kilka razy ręką chcąc aby ból ustał. Udało się, lecz jedynie nie był już tak silny. 
- Nicole .. - zaczął. Spojrzała na niego z lekkim uśmiechem. Nie chciała psuć sobie tego dnia.
- Kochanie, nie martw się, naprawdę. A teraz nie psujmy sobie tego dnia - powiedziała chcąc zakończyć rozmowę. Westchnął ze smutna miną.
- Martwię się o Ciebie - szepnął smutno. Podeszła do niego i przytuliła go.
- Nie martw się. Jutro pójdę do lekarza , zobaczysz ze to nic poważnego - rzuciła. Podniosła głowe i uśmiechnęła sie. Odwzajemnił uśmiech .
- Więc mam Cię ! teraz mi nie uciekniesz ! - zaśmiał się i zaczął łaskotać dziewczynę. Próbowała wyrwać się z jego objęć, lecz nie udało jej się. Był silniejszy. Piszczała i krzyczała wyrywając się. Opadli na koc . Chłopak nie przestawał jej łaskotać.
- Przee ... estaa .. staań ! - pisnęła śmiejąc się. Przestał wpatrując sie z uśmiechem w dziewczynę. Leżała ciężko dysząc. 
- Dziekuje - szepnęła zadowolona.
- Ależ nie ma za co - odpowiedział z uśmiechem. 
- Billy .. złaź ze mnie - rzuciła uspokojona. Kiwnął przecząco głową zadowolony.
- Złaź ! - podniosła głos powstrzymując śmiech. Ponownie kiwnął głową. Zaczęła sie wyrywać. 
- Poproś - powiedział z cwanym uśmiechem. Westchnęła.
- Billy, kochanie moje najważniejsze. Kocham Cię bardzo mocno, ale .. Złaź ze mnie! - pisnęła. Zaśmiał się i zszedł. Usiadł obok . Zadowolona usiadła na kocu. 
- Proszę - rzucił podając jej kubek gorącej herbaty. Uśmiechnęła się i wzięła kubek zbliżając do ust. Ciepło ogarnęło jej ciało. Słońce zaczęło zachodzić, a w powietrzu pojawił się chłodny wiatr.
- Chodźmy do domku - zaproponował. Dziewczyna zgodziła się. Pomógł jej wstać i zaczęli wszystko pakować do koszyka. Bill wziął koszyk, a Nicole zajęła się kocem. Ruszyli w stronę domku. Czarnowłosy wyciągnął z kieszeni kluczyki i otworzył dom wpuszczając do środka dziewczynę. Domek był mały. Miał dwa pokoje i łazienkę, lecz był bardzo ładnie urządzony. Był drewniany. Na środku pokoju stał mały stolik, dwa fotele i sofa. Na ścianach były powieszone różne skóry ze zwierząt. Na podłodze położony był duży ciemny dywan. Najbardziej dziewczynie spodobało sie to, że naprzeciwko foteli stał duży kominek. 
- Pięknie tu - powiedziała krótko rozglądając się.
- Prawda ? Przyjeżdżałem tutaj z ojcem. Ostatni raz byłem tutaj , gdy miałem 10 lat - rzucił krótko stawiając kosz na stole. Położyła koc na fotelu i podeszła do chłopaka wtulając sie w niego. Czuła bicie jego serca na swoim policzku.
- Rozpalę w kominku, robi się chłodno - rzucił . Kiwnęła głową. Podszedł do kominka . Wrzucił drewno, po czym próbował zapalić. Z trudnością rozpalił, lecz po kilku minutach siedzieli wtuleni w siebie ogrzewając się płomieniami .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To one dają mi siłę i są dla mnie ważne :)
Dzięki nim wiem, że mam dla kogo pisać :) :*