wtorek, 13 maja 2014

Przypadkowa miłość - Odcinek 1

Witam kochani, wiem, że większość z was już o mnie nie pamięta, ale jednak ja mam nowy pomysł na opowiadanie i będe je tu pisać. Ostatnio dużo się u mnie działo, dlatego też mam taki zastój, ale teraz już powoli wszystko ogarniam, więc postaram się w wolnej chwili pisać nowe odcinki. No ale nie przedłużam już.. Zapraszam do czytania ( o ile w ogóle ktoś będzie to czytał).


Stanął przed drzwiami hotelu i odetchnął z ulgą. Mimo tego, iż miał za sobą już bardzo dużo lotów,  każdy okropnie go męczył . Otworzył duże , szklane drzwi i wszedł do środka. Hall hotelu był ogromny i bardzo przytulny. Dominowały w nim kolory beżowy i złoty, co sprawiało, że człowiek czuł się jak w pałacu. Błądził wzrokiem po pomieszczeniu z zafascynowaniem. Widział wiele miejsc, ale ten hotel spodobał mu sie niesamowicie. Z zafascynowania wyrwał go brat, który szturchnął go z kwaśną miną. Blondyn ocknął się i ruszył za bratem w stronę recepcji , rozglądając się cały czas.
- Witam , w czym mogę pomóc ? - usłyszał przepiękną barwę głosy, dobiegającą zza stolika recepcji. Był on taki ciepły, miły dla ucha, a zarazem smutny. Tylko on, spec od głosy , mógł wychwycić głęboko ukryty smutek. Skierował swój wzrok na dziewczyną. Była śliczna, drobna , a zarazem tajemnicza.
- Mieliśmy zarezerwowany dwuosobowy pokój - rzucił Tom stukając palcami o stolik. Tak samo jak blondyn , był zmęczony podróżą.
- Panów nazwisko ? - rzuciła z uśmiechem spoglądając raz na bliźniaków, raz na komputer.
- Kaulitz - wyrwał się blondyn wpatrując w dziewczynę . Sara wklepała nazwisko w komputer i po chwili odwróciwszy się do dużej tablicy, chwyciła klucz i podała go chłopakom.
- Pokój 438, czwarte piętro. Życzę miłego pobytu - powiedziała najmilej jak tylko się da.
Tom chwycił klucz i bez słowa ruszył w stronę windy, lecz Bill zatrzymał się .
- Dziękujemy i przepraszam za brata, że odszedł tak bez słowa, niestety podróże są dość męczące - uśmiechnął się.
- Rozumiem i naprawdę nie ma Pan za co przepraszać .
- Sądzę, iż jednak jest. - posłał jej uśmiech i ruszył w stronę brata, który niecierpliwie czekał przy windzie.
- Dłużej się nie dało ? - rzucił zirytowany gitarzysta.
- Słuchaj Tom, to że jesteś wkurzony o to, że Ria została w Los Angeles i o to, że podróż nie była taka jak sobie wyobrażałeś , to nie znaczy że masz być nie miły dla innych - syknął blondyn. Tom nie odezwał się już nic . Gdy z małych głośniczków wydobył się dźwięk dzwonka i drzwi się otworzyły, bliźniaki ruszyli do swego pokoju, gdzie czekały już na nic ich bagaże.

Była wykończona , nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Miała dość tych wszystkich ludzi, z którymi musiała się "użerać". Hotel był bardzo ekskluzywny, więc przyjeżdżały do niego znane osoby, mające wysokie pozycje biznesowe, bądź gwiazdy filmowe czy muzyczne. Z racji tego, że byli to szanowani ludzie, oni nie mieli szacunku do innych. Chciała jak najszybciej skończyć swą pracę i odpocząć choć trochę w drodze do domu, bo nawet tam nie może odpocząć. Cały dzień spędzała za ladą recepcji , musiała z uśmiechem na twarzy znosić docinki różnych "bogaczy", którzy mieli sie za panów świata.
- Kowalski ! - usłyszała głos menadżera . Wiedziała, że to nie będzie zwykła pogawędka. Westchnęła i z uśmiechem ruszyła do mężczyzny. Miał on prawie 50 lat, ale wyglądał na co maksymalnie 40 . Był człowiekiem zadbanym, eleganckim i surowym.
- Słucham ?
- Kowalski, wytłumacz mi dlaczego Pani Schmirtzen , która miała dostać śniadanie i obiad do pokoju, nie dostała go w ogóle ?! I czemu goście spod 251 nie zostali powiadomieni o zmianie pory sniadaniowej ?! - podniósł głos i swymi wielkimi piwnymi oczami wpatrywał się w dziewczynę.
- Ale proszę Pana , Panią Schmirtzen przyjmowała Sophie tak samo jak gości spod 251. - odpowiedziała starając sie zachować spokój.
- Rozmawiałem z Sophie i powiedziała, że to Ty wtedy stałam na recepcji.- rzucił z oburzeniem.
- Tego dnia miałam wolne. Proszę sprawdzić
- Kowalski bez takich tekstów. Ja nie muszę niczego sprawdzać. Ma to być wszystko wyjaśnione ! - krzyknął i wyszedł z pomieszczenia. Oczy Sary zapełniły się łzami. Miała dość ciągłego awanturowania się. Menadżer cały czas miał do niej pretensje, nawet o coś czego nie zrobiła. Wytarła łzy, wzięła kilka głebokich wdechów i wróciła na swoje miejsce pracy. Gdy wybiła godzina 21 , ruszyła do szatni dla personelu , aby zrzucić z siebie strój składający sie z czarnych, eleganckich spodni, białej koszuli i żakietu . Założyła na siebie luźną koszulkę i jeansy, strój spakowała do torebki i tylnymi drzwiami wyszła z hotelu. Stanąwszy na schodku wciągnęła świeże powietrze głęboko do płuc. Nie śpieszyło jej się do domu, nawet nie chciała tam wracać, dlatego zawsze wybierała dłuższą drogę, przez park. Zeskoczyła ze schodków niczym mała dziewczynka i ruszyła przed siebie. Kochała Berlin nocą. Ulice były oświetlone, pomimo późnej pory ludzie śpiesznie kroczyli po chodnikach. Z uśmiechem na twarzy szła obserwując wszystko dookoła, jakby była pierwszy raz w Berlinie. Wprawiało ją to o zachwyt i mimo tego, iż każdego dnia szła tą samą trasą, za każdym razem znajdywała co raz to nowe rzeczy. Po kilki minutach stała już przy dużej bramie wejściowej parku. Park był duży, ale dobrze oświetlony, wiedziała że nic jej nie grozi. Spojrzała na zegarek. Była 21:17. Wiedziała, że Josel jeszcze nie zasnął, więc nie ma po co wracać. Postanowiła usiąść i wsłuchać się w śpiew ptaków. Zamknęła oczy i wytężyła swój słuch, by wsłuchać się w piękną melodie, którą grały małe ptaszki zamieszkujące park. Na jej twarzy pojawił sie uśmiech.
- Przepraszam, można ? - poderwała się z przerażeniem.- Przepraszam, nie chciałem Pani wystraszyć.
- Nic nie szkodzi, po prostu się zamyśliłam - rzuciła i spojrzała na osobę stojącą obok niej. Twarz wydała jej się znajoma, lecz nie mogła przypomnieć sobie skąd mogła ją znać.
- Można sie dosiąść ? - zapytał delikatnie chłopak.
- Tak, proszę - odpowiedziała ukradkiem wpatrując się w chłopaka.
- Piękny park. Zawsze gdy jestem w Berlinie, muszę tu przyjść, bo jest taki magiczny. Znajduję się w środku wielkiego miasta, ale gdy przekroczy sie jego bramy, wszystko ucicha. Nie słychać samochodów, ludzi, żadnych reklam, po prostu cisza - powiedział opierając się o oparcie i uśmiechnął sie szeroko. Wtedy już wiedziała skąd go zna, ale nie była pewna,jej zdaniem tacy ludzie jak on , nie rozmawiają z takimi jak ona.
- Ma Pan racje, jest w nim coś bardzo tajemniczego ..
- Tak jak i w Pani - odwróciła się nie rozumiejąc wypowiedzi chłopaka.
- Słucham ?
- Uśmiecha się Pani, ale w Pani oczach kryję się coś tajemniczego - odrzucił wpatrując sie jej w oczy. Trwało to kilka sekund, gdy dziewczyna wstała z ławki.
- Muszę już iść..
- Prosze poczekać - chwycił ją za rękę. - Nie chciałem Pani urazić, bądź być niemiły..
- Naprawdę muszę już iść .. - chciała juz iśc, lecz ponownie delikatnie ścisnął jej dłoń i uśmiechnął sie.
- Niech Pani pozwoli, że Panią odprowadzę. O tej porze jest dość niebezpiecznie w stolicy, a nie chciałbym mieć Pani na sumieniu - zażartował .
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł - próbowała sie jakoś wykręcić z tego, ale sama wiedziała, że miał rację. O tej porze było niebezpiecznie.
- Wolałaby Pani wracać sama ? - Sara nie wiedziała co ma powiedzieć. Lepiej by było jakby nie wracała sama, bo jednak troche się zasiedziała w parku, ale z drugiej strony, przecież nie znała chłopaka. - No więc odprowadzę Panią - rzucił posyłając jej szeroki uśmiech. Sara westchnęła z rezygnacją. Nie znała go, ale czuła , że chłopak nie ma złych zamiarów. Jak mawiała jej mama "dobrze mu z oczu patrzy".
- Jestem Bill, Bill Kaulitz - rzucił nagle przerywając niezręczną cisze. Dziewczyna spojrzała na niego i wtedy zrozumiała, że to jednak on. Nie myliła się, ale nie wierzyła w to wszystko. Jej zdaniem tacy ludzie jak on nie chcą mieć nic wspólnego z takimi jak ona.
- Sara Kowalski, miło Pana poznać - odpowiedziała i uścisnęła dłoń blondyna.
- Wydaje mi się, że jestem nie dużo starszy, więc proszę nie mówić mi "Pan" - zaśmiał się.
- No dobrze, więc miło Cię poznać .. Bill - czuła sie dziwnie. Nigdy nie rozmawiała tak swobodnie z nikim, prócz rodziców, a tu był to mężczyzna dopiero co poznany i na dodatek był gwiazdą. Nie wiedziała jak się zachować, co mówić a czego nie. To była dla niej nowość.
- Mi również Saro. Nie jesteś z Niemiec, prawda ?
- Nie, pochodzę z Polski - rzuciła szybko wbijając wzrok w mijające drzewa. Nie chciała rozmawiać na ten temat. Była dumna, że jest Polką, ale nie chciała drążyć tematu, dlaczego się tu znalazła. Był dla niej zbyt wrażliwy.
- Piękny kraj , miałem okazje być dwa razy - uśmiechnął sie, Sara odpowiedziała tym samym. Zapadła niezręczna cisza. Szli brukowanym chodnikiem, gdy nagle znaleźli sie przy kamienicy, w której mieszka dziewczyna
- No więc jesteśmy na miejscu. Dziekuję za odprowadzenie, sama bym zapewne się bała - powiedziała posyłając chłopakowi uśmiech.
- Naprawdę nie ma za co dziękować, miło było spędzić czas w tak cudownym towarzystwie. W takim razie do zobaczenia.
- Do zobaczenia - uśmiechnęła sie. Blondyn ukazując dziewczynie swój cudowny uśmiech, machnął reką na pożegnanie i powoli znikał jej z oczu. Stojąc przed drzwiami kamienicy głeboko westchnęła.
- Powrót do rzeczywistości ..



Odcinek krótki, może sie komuś spodoba :)
Z góry dziękuję za wszystkie komentarze ( o ile jakies sie pojawią)

2 komentarze:

  1. Wracasz odchodzisz, wracasz odchodzisz;D Strasznie zmienna jesteś. Ale oczywiście ja pamiętam o Tobie i będę wpadać. Dziś nie mam czasu na skomentowanie rozdziału, ale zrobię to w wolnej chwili. Dodałam znowu do linek i cieszę się, że nie zapomniałaś o mnie;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś i znikasz, znikasz i wracasz. Normalnie magia. ;D Ale grunt że piszesz. Rozdział dobry, zaczyna się tak spokojnie. Monotonnie. Miło i ciepło. Czułam się jak bym tam była. Ehh...Moja wyobraźnia jak zwykle jest nadpobudliwa, no ale co poradzić ? Mogłabyś mnie informować o notkach na http://to-nie-jest-proste.blogspot.com/ ? Jeżeli nie to nie ma problemu. ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz. To one dają mi siłę i są dla mnie ważne :)
Dzięki nim wiem, że mam dla kogo pisać :) :*