środa, 6 sierpnia 2014

Polsko - niemieckie marzenia - Odcinek 4

Kochani !

Na początku chce przeprosić, że mnie tyle nie było, ale jak zwykle mój internet szwankuje, a jak już go mam, to po prostu brakuję chęci pisania.
Wiem, powinien pojawić się teraz kolejny odcinek "Przypadkowej miłości", ale jakoś brakuję mi weny. Wiem co chce w nim zawrzeć, jak akcja ma się rozwinąć, ale nie potrafię opisać tego odpowiednimi słowami, dlatego przybywam dziś do was z Marzeniami ;p
Powiem szczerze, że zaskoczyliście mnie ilością komentarzy i jest mi bardzo miło. Oczywiście chce, by było tak dalej i jak na razie nadal trwa warunek

5 komentarzy = nowy odcinek ;)

Jeszcze raz przepraszam i nie ma sensu przeciągać dalej ;)
Miłego czytania ;)



Polsko - niemieckie marzenia - Odcinek 4


Chodziłam już dobre 2 godziny po nieznanej mi okolicy i wcale nie martwiłam się tym, że zbytnio oddaliłam się od domu dziecka. Nie miałam pojęcia gdzie jestem , chciałam pobyć sama. To było dla mnie za dużo. 
Myślałam, że ten dzień będzie miło spędzony, bez żadnych zmartwień , ale jak zwykle musiałam się pomylić. Szłam chodnikiem na nieznanym osiedlu paląc kolejnego już papierosa. Nogi bolały mnie niemiłosiernie, lecz nie to było powodem mojej złości i zmartwienia jednocześnie. 
Zajęta palącym papierosem dostrzegłam niewielką ławeczkę. Ah to było to czego w tym momencie potrzebowałam ! Pośpiesznie podeszłam i usiadłam. Całe moje ciało poczuło ulgę. Wyciągnęłam luźno nogi i starałam się odprężyć, lecz nie mogłam. Nie mogłam przestać myśleć. Wyciągnęłam pomiętą kartkę papieru i po raz kolejny w ciągu dnia, zaczęłam czytać. 

Kochana Lilliannko !

Piszę do Ciebie ten list, ponieważ wiem, że nie chciałabyś mnie widzieć po tym co zrobiłam.
Zapewne mnie nienawidzisz i masz do mnie pretensje, że nie walczyłam wtedy o Ciebie, ale uwierz mi, miałam powód. To nie jest tak, że Cię nie kocham i sie Tobą nie interesuję. Oj nie ! 
Zrobiłam to, bo mam poważny powód aczkolwiek .. Ta informacja może Cię bardzo zszokować, tak jak i zszokowała mnie, ale musze Ci o tym powiedzieć. Nie mogę tego dłużej przed Tobą ukrywać. 
Jestem chora, poważnie chora. W mojej głowie znajduję sie kilka guzków. Jest ich 3. Lekarze mówią, że 2 z nich da się wyciąć, ale niestety tego jednego nie. Jest on położony w takim miejscu, gdzie operacja mogłaby spowodować śmierć. Na razie jest on niewielki, ale niestety będzie sie powiększać. 
Zapewne zadajesz sobie pytanie, jak długo o tym wiem,dlatego już Ci mówię.
dowiedziałam się o tym, niedługo przed śmiercią taty. On wiedział, lecz nie chcieliśmy Cię martwić , dlatego milczeliśmy, poza tym byłaś za młoda by to usłyszeć. 
Nawet nie wiesz jak jest mi ciężko o tym mówić, tym bardziej Tobie - osobie , którą kocham nad życie. Jesteś moim skarbem Lilly i chcę dla Ciebie jak najlepiej, dlatego też znajdujesz się w domu dziecka. To nie jest przypadkowe zdarzenie. Wiedziałam, ze jak umrę to TY zostaniesz sama, a nie mogłam do tego dopuścić. 
I właśnie teraz mam dla Ciebie kolejną wiadomość. Rozmawiałam z dyrektorką placówki i poprosiłam , aby nie oddawała Cię do obcych ludzi, lecz ona dała mi pewien warunek. 
Lilly, niedawno nawiązałam kontakt z ciotką Victorią. Dużo z nią rozmawiałam i zgodziła się Ciebie zaadoptować. Była szczęśliwa, że będzie mogła Cie zobaczyć po tylu latach. Dałam jej także kontakt do placówki, miała się kontaktować. 
Lilliannko, kochanie jest mi ciężko mówić Ci o tym wszystkim na kawałku kartki, lecz wiem, że nie chciałabyś mnie widzieć. Zraniłam Cię i zdaję sobie z tego sprawę.
Pamiętaj, że zawsze będziesz moim oczkiem w głowie. 
Kocham Cię. Twoja mama.

Ps. Gratuluję Ci świadectwa z paskiem, wiem że bardzo się starałaś. Jestem z Ciebie bardzo dumna. 

Po policzku spływały mi łzy. Jak ona mogła ukrywać to przede mną ? Wiedziałam, że brała jakieś leki, jak czasami była bardzo słaba, ale myślałam, że to tylko zmęczenie. Teraz już wiem, że jednak się myliłam. 
Miała rację, mam jej za złe to jak ze mną postąpiła, ale to moja matka i kochałam ją mimo wszystko.
Może i nie była wzorową matką, nie poświęcała mi wystarczająco dużo czasu, zajmowała się tym czym się zajmowała, ale nie wyobrażałam sobie tego dnia, w którym miałoby jej nie być. Ostatni raz spojrzałam na kartkę i zwinęłam niestarannie wciskając ją do kieszeni u spodni. Spojrzałam w niebo. Chmury zbierały się zasłaniając błękit nieba, powodując przygnębiającą atmosferę. Robiło się szaro na dworze, a księżyc zaczynał świecić co raz jaśniej. Sięgnęłam pod swój telefon w celu sprawdzenia godziny, gdy zaczął dzwonić.
Na ekranie wyświetlił się wielki napis "Sandra" .  No tak , mogłam sie domyśleć, że w placówce będą sie martwić. Nie ma mnie już kilka godzin, poza tym nikogo nie informowałam.
- Tak ? - odebrałam nadal wpatrując się w co raz bardziej ciemniejsze niebo.
- Lillka , gdzie Ty jesteś ? Pani Kasia się martwi - w jej głosie można było wyczuć zmartwienie. Pani Kasia to nasz prawny opiekun.
- Nie mam pojęcia gdzie jestem. Siedzę na ławce na jakimś osiedlu, nie wiem jak daleko jestem od placówki , ale dobrze mi tu - rzuciłam obojętnie. Dobrze mi tu było - cisza, spokój. Mogłam pomyśleć.
- Jak to nie wiesz gdzie jesteś !? - krzyknęła zaskoczona. Czy tak trudno zrozumieć, że nie wiem gdzie się znajduję ? Nie znałam tej części stolicy, więc nie trudno się zgubić.
- Sandra naprawdę nie wiem gdzie jestem.
- Wracaj do domu ! Znajdź nazwę ulicy i szybko mi napisz. Pani Kasia po Ciebie przyjedzie ! - podniesionym głosem zakończyła naszą rozmowę. Z niechęcią wstałam z ławki i zaczęła kręcić się dookoła. Nie widziałam żadnej tabliczki z nazwą ulicy, co zmuszało mnie do zwiedzenia osiedla .
Zaczęłam chodzić wokoło, aż podeszłam do jednego z bloków.
- Jest ! - pisnęłam uradowana i szybko wysłałam smsa do Sandry z nazwą ulicy.

Pani Kasia wie gdzie to. Jadę z nią, więc za niedługo będziemy nie ruszaj się z miejsca.

Stanęłam przy dużych kontenerach na śmieci. Może i nie zbyt gustowne miejsce, ale mieściło się w centrum osiedla, które było dobrze widoczne z głównej drogi, więc nie będzie problemu z odnalezieniem mojej osoby. 
Bawiłam się telefonem , gdy usłyszałam klakson. Skierowałam wzrok na samochód.
Ruszyłam z miejsca, gdy zobaczyłam, że to moja opiekunka z Sandrą. 
- No to będę miała przesrane - pomyślałam zbliżając się do samochodu i widząc groźny wzrok kobiety.
- Dzień dobry Pani Kasiu - przywitałam się najmilej jak tylko potrafię. 
Nie chciałam mieć problemów, chociaż i tak wiem, że było za późno.
- Lillianno co Tyś sobie myślała ?! W domu dziecka panują pewne zasady, nie można sobie ot tak wychodzić i nikogo nie informować ! - zaczęła tłumaczyć wzburzona. 
- Przepraszam, ale miałam powód - nie chciałam się nikomu tłumaczyć. Jedyną osobą, z którą potrafiłam rozmawiać to była Maja, ale ona tego dnia nie miała dla mnie czasu.
Kobieta przyjrzała mi się dokładnie i widząc moje ślady po makijażu, zrozumiała by nie pytać dalej, choć wiedziałam, że gdy tylko znajdziemy się w budynku, od razu zacznie ze mną rozmawiać. 
Uśmiechnęła się do mnie lekko i kiwnęła głową, na znak, że teraz da mi spokój. 

Wychodząc z samochodu, pani Kasia kazała mi zostać chwile przy samochodzie.
Stanęłam opierając się o maskę i czekałam na kobietę.
- Co się stało ? - usłyszałam zmartwiony głos kobiety. Spojrzałam na nią niepewnie. Nie lubiłam rozmawiać na temat swoich problemów, a tym bardziej z kimś, kogo nie znałam. Pani Kasia nie była dla mnie obca, ale znałam ją zbyt krótko, aby obdarzyć ją zaufaniem. 
- Sprawy rodzinne - rzuciłam krótko i chciałam odejść, gdy poczułam ciepłą dłoń kobiety na swych przedramieniu. 
Odwróciłam się i zobaczyłam jej wzrok. Był taki inny. Było widać, w nim zainteresowanie, zmartwienie oraz chęć pomocy. Wykazała zainteresowanie moją osobą, ale jednak nie mogłam jej powiedzieć wszystkiego, nie czułam się gotowa.
- Sprawy rodzinne proszę Pani, nie chce o tym rozmawiać - wytłumaczyłam spokojnie. 
Kobieta puściła moją rękę , a ja posyłając jej uśmiech , ruszyłam do budynku. 
Szybkim krokiem skierowałam się do sypialni i nie mówiąc nic, wyjęłam bieliznę i pidżamę z szafki, następnie ruszyłam do łazienki.
Tego mi trzeba było - ciepła woda i odpoczynek. Zamknąwszy drzwi na klucz weszłam do kabiny. 
Ciepłe krople spadały na moje chłodne ciało, powodując lekki dreszcz. 
Poczułam się lepiej. Wraz z spływającą wodą, wszystkie zmartwienia tego dnia także spłynęły. 
Z każdą minutą polepszało się moje samopoczucie. Z każdą kolejną kroplą czułam ulgę. Czułam jak wszystko co złe opuszcza moje ciało. 
Po skończonej kąpieli skierowałam się do swojego pokoju. Sandra leżała na łóżku czytając jakąś książkę. Nie chcąc jej przeszkadzać, wzięłam słuchawki i zaczęłam słuchać muzyki. 
Zaczęłam rozmyślać jak będzie wyglądało moje życie. Szkoła mi się kończy, został mi ostatni rok liceum. 
Po skończeniu szkoły mam plany na dalszą edukację, aczkolwiek nie wiem jak potoczy się mój los. 
Byłam ciekawa czy ktoś będzie chciał mnie zaadoptować czy też jednak oddadzą mnie ciotce , której nawet nie pamiętam. Nie mogłam tego wszystkiego ogarnąć. To niesamowite, że w tak krótkim czasie , moje życie zmieniło się tak bardzo. 
Poczułam jak zmęczenie ogarnia mój organizm. Ściągnęłam słuchawki i zerknęłam na Sandrę. Była pochłonięta czytaniem, więc postanowiłam nie przeszkadzać jej. Odłożyłam słuchawki na szafeczkę i ułożyłam się wygodnie. Tuląc policzek do poduszki zamknęłam oczy. 
Pogrążona w myślach odpłynęłam do krainy snów.

Siedziałam przy niewielkim okrągłym stoliku i pomagałam przy śniadaniu. Była moja pora dyżuru. 
Pogrążona w skupieniu kroiłam kolejnego pomidora na plastry. Nie mogłam odgonić od siebie myśli dotyczących wczorajszych wiadomości. Zastanawiałam się jak długo mama starała się nawiązać kontakt z ciotką i czy owa kobieta przygarnie mnie. 
- Gotowe już ? - do rzeczywistości przywrócił mnie głos kucharki.
- Tak , tak. Proszę - uśmiechnęłam się blado i podałam jej miseczkę zapełnioną plastrami pomidorów.
- Teraz pokrój mi ogórki i rozłóż chleb - uśmiechnęła sie podając mi kilka bochenków pokrojonego chleba i reklamówkę ogórków. 
Szybkimi ruchami obierałam ogórki , a następnie rozłożyłam chleb na talerze. 
Wraz z kucharką przydzieliłyśmy każdemu ilość kanapek , plastrów szybki, kawałek masła, ogórki i pomidory ,a gdy wszyscy zebrali się na sali,  wydawałyśmy talerze. 
- Już wszystkie wydane, teraz Ty sobie zjedz - uśmiechnęła sie do mnie i przysunęła talerz ze śniadaniem.
- Dziękuję - rzuciłam szybko odwzajemniając uśmiech i usiadłam przy okrągłym stoliku. 
Po zjedzonym śniadaniu, zmyłam talerze i ruszyłam do swojego pokoju. 
Miałam juz wychodzić na schody, gdy usłyszałam za sobą głos dyrektorki. 
- Czego znowu ? - syknęłam pod nosem, ale podeszłam do niej. Była dziwnie zadowolona. 
Na mojej twarzy pojawił się lekki skrzyw, ale weszłam do środka. 
- Usiądź , proszę - wskazała mi fotel. Jak powiedziała tak zrobiłam. Usiadła naprzeciwko i się wpatrywała we mnie. Czy ja przyszła tu po to , by się tak patrzyła ? Zaczęło mnie to denerwować.
- Chciała coś Pani ode mnie ? - rzuciłam obojętnie z nutką irytacji. 
- Tak, tak ! - zaczęłam kręcić głową i wyciągnęła przede mnie jakieś papiery. 
Machnęła ręką na znak , abym otworzyła. 
Wolno pociągnęłam zieloną okładkę teczki dzięki czemu ukazały mi się zapisane białe kartki. 
Spojrzałam na nią lekko zdezorientowana.
- Co to jest ? - spytałam nie wiedząc o co chodzi. Nachyliła sie i zaczęła wyciągać kartki na biurko.
- Kochanie, Twoja ciotka Victoria Schimmensteiner chce Cię zaadoptować - uśmiechnęła się i pokazała mi papiery z danymi owej ciotki i podpis. 
- Schimm.. co ? - matko, głupszego nazwiska się mieć nie dało ? Dyrektorka się zaśmiała i powtórzyła
- Schimmensteiner - i swoich długim paznokciem ukazała mi imię i nazwisko ciotki, znajdujące się na kartce.
Obejrzałam kartkę w celu znalezienia adresu, lecz nigdzie go nie było. Była data urodzenia, imię i nazwisko i jakieś inne informacje, ale nigdzie adresu.
- Przepraszam, a gdzie mogę tu znaleźć adres ? - spytałam patrząc z nadzieją na dyrektorkę .
- Twoja ciocia poprosiła aby nie ujawniać jej adresu, z racji na stosunki z Twoją mamą. 
- Ale ja nie jestem moją matką i możecie mi powiedzieć ! - wybuchnęłam . Co oni sobie myśleli !?
- Przykro mi, poprosiła aby Tobie także nic nie mówić. - oburzona rzuciłam teczką o biurko i wyszłam trzaskając drzwiami. Chyba oszaleli ! Chciałabym wiedzieć gdzie mnie wywiozą ! Chyba mam prawo wiedzieć ?!
Wbiegłam do pokoju i rzuciłam się na łózko. Sandra spojrzała na mnie uważnie.
- Coś sie stało ? - zapytała po chwili. Spojrzałam na nią gniewnie i przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej.
- Tak ! Rozumiesz to, że oni nie chcą mi powiedzieć dokąd mnie wywożą ?! - zaczęłam machać rękami.
- Jak to wywożą ? - zaskoczona spojrzała na mnie. Westchnęłam i usiadłam na łóżku. 
- Normalnie, wywożą mnie. Podobno moja ciotka chce mnie zaadoptować .
- To cudownie! Będziesz miała normalny dom - rzekła uśmiechając się lekko. 
- Sandra, ja jej w ogóle nie znam. Nawet nie pamiętam jak wygląda. Nic o niej nie wiem. Jest dla mnie obca - zakryłam twarz dłońmi. Mimo tego, iż to była moja ciotka, ja jej nawet nie znałam. Niby jest z rodziny, a jednak jest obca. Jeszcze nie nastąpiło nasze spotkanie, a ona już zrobiła na mnie złe wrażenie. Dlaczego nie pozwoliła ukazać swego adresu ? Przecież to tylko nazwa ulicy i miejscowość, nic szczególnego. 
- Lillka , zobaczysz że jeszcze ją poznasz - starała się mnie pocieszyć. Ah pocieszyć ? Przecież powinnam być szczęśliwa, a tymczasem ja siedziałam na łóżku i byłam zła.  
Nie odezwałam się już wiecej , tylko chwyciłam słuchawki i wyszłam z budynku. 
Wychodząc , poinformowałam panią Kasię , że wychodzę do sklepu, żeby się nie martwiła. 
Słuchając muzyki szłam wolno w stronę supermarketu . Miałam ochotę zapalić. Odkąd znalazłam się w placówce, nie paliłam. Nie czułam takiej potrzeby, lecz emocje wzięły górę . 
Chodziłam między półkami i przeglądałam różne rzeczy, po prostu aby zabić czas, by jak najdłużej pobyć poza budynkiem domu. Gdy znalazłam się w dziale słodyczy od razy chwyciłam tabliczkę czekolady i dwa batony, po czym skierowałam się do kasy. Wiedziałam, że w tym sklepie nie dostanę papierosów. Nic dziwnego, nie byłam pełnoletnia, a w takim sklepach sprawdzają obecność dowodów osobistych. 
Zapłaciłam za moje zakupy i wyszłam . Od razu podeszłam do kiosku znajdującego się niedaleko supermarketu.
- Marlboro Gold poproszę - rzuciłam uśmiechając się do kobiety. Uważnie mi się przyglądnęła ,po czym podała mi paczkę. Zapłaciłam, podziękowałam i odeszłam. Cóż, wyglądałam na starszą niż wskazywał mój wiek, co czasem wykorzystywałam, np w takich sytuacjach jak ta. 
Zadowolona z zakupu zaczęłam szukać odpowiedniego miejsca do zapalenia papierosa. 
Nie chciałam dostać mandatu, więc musiałam się gdzieś schować.  Szłam chodnikiem mijając bloki, aż podeszłam do jakiejś starej kamienicy. Ostrożnie obeszłam ją dookoła i znalazłam miejsce, w którym mogłabym spożyć swój nabytek. Szybko rozpakowałam paczkę i wyciągając papierosa odpaliłam go. 
Poczułam jak dym tytoniowy napełnia moje płuca powodując lekkie drapanie w gardle. 
Przykucnęłam i delektowałam się papierosem. Wiedziałam, że w domu , trudno będzie na powtórkę , więc musiałam się nasycić tą chwilą. 
Wypuszczając ostatni dym , zdeptałam peta i zaczęłam kierować się w stronę budynku domu dziecka. 
Szłam powoli, chciałam zaczerpnąć świeżego powietrza . Droga nie była długa, więc wróciłam szybciej niż bym tego chciała. 

Stałam przy zlewie i zmywałam naczynia po obiedzie. Stan złości z każdą minutą malał , a dobre samopoczucie drobnymi kroczkami wkraczało we mnie. Postanowiłyśmy z Sandrą pograć w bilarda, dlatego też śpieszyłam się ze zmywaniem.
- Śpieszy Ci się  ? - usłyszałam nagle za sobą głos kucharki.
- Trochę - zaśmiałam się i kontynuowała.
Kobieta podeszła do mnie i wyjęła gąbkę . Zdezorientowała spojrzałam na nią marszcząc brwi.
- Idź, ja dokończę . Zrobiłaś za mnie prawie cały obiad, należy Ci się odpoczynek - rzuciła radośnie. 
- Dziękuję ! - pisnęłam. Ucałowałam kobietę w policzek i  szybko wybiegłam z kuchni. 
Śpieszyłam się czego powodem było mój upadek na schodach. 
Wbiegając szybko chciałam przeskoczyć dwa stopnie, lecz noga poślizgnęłam się. 
- Uważaj - usłyszałam za sobą męski głos. Spojrzałam do góry i ujrzałam przystojnego chłopaka w brąz irokezie. Skąd od się tu wziął ? Pierwszy raz go widzę.
- Trochę za późno - zaśmiałam się siadając na schodach i rozmasowując kostkę . 
Zszedł do mnie i usiadł obok wpatrując się w moją stopę. 
- Bardzo boli ? - spytał. Podniosłam głowę i wtedy dostrzegłam tę piękną zieleń jego oczu. 
Była taka magiczna. Wpatrywałam się w niego nie mogąc się nadziwić. Był naprawdę przystojny. 
Oczy niesamowicie zielone przykuwały uwagę. Mały, delikatny nosek pięknie komponował się w ostrych rysach jego twarzy, a delikatne usta, w kolorze maliny układały się w cudowny uśmiech , ukazując proste białe zęby.
- Nie, już nie tak bardzo - odpowiedziałam wracając do rzeczywistości. 
- Pokaż - rzucił i chwycił moją stopę. Syknęłam z bólu.
- A jednak boli. - zaśmiał się . Oglądnął dokładnie jakby był profesjonalnym lekarzem - jest mocno stłuczona. Obłóż lodem i radziłbym dziś nie wychodzić nigdzie, za to jutro będzie już lepiej - i ponownie się usmiechnął. Boże ! 
- Mówisz jakbyś był lekarzem - zaśmiałam się wstając
- Bardzo chciałbym nim być. Pomaganie ludziom sprawia mi przyjemność - rzucił krótko. 
- Więc w czym problem ? 
- No w niczym - zaśmiał się i chwycił mnie pod ramie i pomógł mi wyjść po schodach - Został mi ostatni rok liceum , a potem studia medyczne 
- To cudowne plany . Życzę Ci , aby się spełniły - uśmiechnęłam się. Gdy otwarłam drzwi do pokoju, Sandra patrzyła na nas bardzo zaskoczona. Uśmiechnęłam się do niej blado.
Chłopak wprowadził mnie do środka po czym pożegnał się zamykajac za sobą drzwi.
- Sandra , przepraszam Cię, ale musimy przełożyć dzisiejsze plany na jutro - zaczęłam, ale dziewczyna cały czas patrzyła się na mnie z szeroko otwartymi oczami. - Coś nie tak ? 
- Ty wiesz z kim Ty gadałaś ?! - pisnęła .
- Mówisz o tym chłopaku ? - zapytałam aby się upewnić.
- To jest najprzystojniejszy chłopak w całym bidulu. Każda dziewczyna stara się ,aby chociaż w najmniejszym stopniu zwrócić na siebie jego uwagę ! - mówiła podekscytowana. 
Owszem , zauważyłam, ze chłopak jest bardzo przystojny, ale żeby od razu starać się o jego uwagę. 
Cóż, widocznie miałam inne priorytety.
- Sandra, to czemu żadna nie podejdzie do niego i nie zagada ? 
- Całymi dniami siedzi w swoim pokoju z nosem w książkach. Podobno chce zostać lekarzem, dlatego rzadko opuszcza swój pokój. Żadna nie ma odwagi mu przeszkodzić - poinformowała. Poczułam się tak jakby mówiła o czymś nie do zdobycia, o czymś tajemniczym, a przecież to tylko zwykły chłopak.
- Ciekawe - rzuciłam krótko i przyłożyłam lód do kostki.
Cały wieczór spędziłam w pokoju , okładając kostkę lodem. Sandra dotrzymywała mi towarzystwa , więc nie nudziło mi się. Pisałam kilka smsów do Mai, ale nie odpisała na żadnego. Było mi przykro, bo przecież przyjaźniłyśmy się, a poza tym, to ona martwiła się, że znajdę sobie nową przyjaciółkę i nie odezwę się do niej , a tymczasem było odwrotnie, a to co dowiem się w najbliższym czasie, będzie czymś czego nawet w snach się nie spodziewałam...

5 komentarzy:

  1. A więc jednak ciotka się odezwała. Ciekawe, jak ona pozna chłopaków. Przykro mi tylko z powodu jej mamy, bo teraz widać ile kosztowało ją podjecie takiej decyzji, a wiadomo matka zawsze chce najlepiej dla swojego dziecka. Teraz czekam na rozwój wypadków z chłopakami. Buziaczki i trzymaj się kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  2. To... było... WSPANIAŁE!! :D Na początku ogarnął mnie smutek z powodu jej mamy. Nie dość, że ojciec nie żyje to mama najprawdopodobniej tez umrze... Czemu życie jest tak niesprawiedliwe :< ?? Na dodatek Maja się do niej nie odzywa.. mam nadzieje, że nie znalazła nowej przyjaciółki i jej nie zostawi. Wtedy bym cie zabiła!!! Chociaż nie, bo kto by tu takie cuda pisał?? xD Trochę boje się co to bd z tą ciotką... Ale myślimy pozytywnie ;) Poza tym bardzo miły dodatek wprowadziłaś w postaci fajnego chłopaka ;D (if you know what I mean ) xD Mam nadzieje, że jeszcze rozwiniesz ich 'relacje' ;P Ale do rzeczy: rozdział zajebisty, czekam na nexta, życzę weny i pozdrawiam :*
    ~Julia♥
    P.S. Mam nadzieje, że następny rozdział wyjdzie szybciej, choć ja cie nie popędzam -.^
    P.P.S Mam nadzieję, co do tej 'relacji' jeszcze, że rozwiniesz ją w oczywiście pozytywnym kierunku ;)
    P.P.P.S. Co do błędów, jakiś usterek - nie mam xD (się tych pps'ow narobiło xP )

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka :D
    Sorrki, że tak długo nie wchodziłam ale lenistwo po prostu przeze mnie przemawia hahaha
    Dziś natomiast dostałam mocnego kopa a mianowicie to
    https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=yv_Q37XgbKY

    Yeah a co do odcinka to jest mega długi co mi sie strasznie podoba i już nie moge sie doczekać kiedy w końcu ciotka ją zaadoptuje i Lillka zamieszka z nią :D
    Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie dziwię się Lilly, że tak zareagowała. Sama bym nie chciała iść do obcych ludzi, a wiadomość, że moja matka może umrzeć... - mnie by to chyba zabiło. Ale Lilly ma twardy charakterek, więc nie wątpię w to, że da sobie doskonale radę. Odcinek był naprawdę fajnie napisany. :) No... To ja teraz niecierpliwie czekam na dalszą część i mam nadzieję, że tym razem dodasz go szybciej.
    Weny życzę i żeby ten internet Ci nie szwankował! :D XD

    Pozdrawiam serdecznie,
    Joll.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zacznę od tego, że strasznie współczuję Lilly tego, że jej matka jest chora. Jednak zastanawia mnie czemu jej ciocia nie chciała podać nawet Lilly adresu. Może bała się, że poda matce czy coś? Pewnie niedługo się dowiem. :D Zastanawia mnie czemu Maja się nie odzywa. Polubilam Sandrę. Będę za nią tęsknić jak Lilly już wyjedzie.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz. To one dają mi siłę i są dla mnie ważne :)
Dzięki nim wiem, że mam dla kogo pisać :) :*