sobota, 12 września 2020

Szansa na miłość - odcinek 2

Dostałam takiej weny, w środku nocy że mam napisane już kilka odcinków i muszę od razu jeden opublikować. Na razie nie wnosi wiele do opowiadania. Ciągle poznajemy bohaterów ale cierpliwości. Już niedługo akcja się rozwinie. Życzę miłej lektury, jesli w ogóle ktoś to czyta 😊





Szansa na miłość - odcinek 2



Dzień dłużył się niemiłosiernie. Nie mogła się skupić na pracy. Ciągle miała przed oczami twarz wpatrzoną w nią z wielkim zdziwieniem. Poczuła dziwny ucisk w żołądku. To niemożliwe aby coś do niego czuła. Nie po tym jak ją potraktował. Był dla niej bardzo ważny. Był jedyną osobą, prócz Franza na którą mogła liczyć. Był całym jej światem, aż nagle porzucił ją jak śmiecia. Bez żadnego wytłumaczenia. Wtedy zrozumiała, że była tylko zabawką. Była mu potrzebna do zabicia czasu.
Miała mnóstwo pracy, ale nie mogła pozbierać myśli. Ciągle w jej głowie pojawiał się on. Ten głupi, zapatrzony w siebie Kaulitz. Czemu się pojawił? Wymazała go z pamięci. Tak dobrze jej szło! Nie była wstanie sprawdzić dostawy, nie umiała się skupić. Chcąc odwrócic myśli starała się to uporządkować, lecz ciągle myliła się w liczeniu. Odłożyła papier i napisała krótka wiadomość do szefowej, że źle się czuję i sprawdzi dostawę jutro. Na sklepie było wystarczająco dużo ubrań, więc gdy nowa kolekcja pojawi się jutro nie będzie dużego problemu. Nadrobi dzisiejszy dzień.
- Przepraszam, mogę prosić o rozmiar M? - ciepły głos klientki wyrwał ją z rozmyślań. Uśmiechnęła się blado i zaczęła szukać na wielkim regale odpowiedniego rozmiaru.
- Proszę - wręczyła kobiecie sukienkę w nowym rozmiarze
- Może w czymś pani pomoc?
- Nie, dziękuję. Przyszłam się tylko rozglądnąć - usłyszała zza drzwi przymierzalni.
- W razie czego proszę wołać - i ruszyła spowrotem za długą czarna ładę, na której znajdował się komputer i kasa.
Godziny mijały powoli, a Lisa nie mogła znaleźć sobie miejsca. Żołądek miała ściśnięty tak bardzo, że nie potrafiła nawet przełknąć kawałka kanapki, którą zapakowała na drugie śniadanie. Dlaczego się tak czuła? Nie mogła zrozumieć swego zachowania. Minęło 5 lat od ich rozstania. Czyby się dowiedział o jej największej tajemnicy. Przecież wie tylko jedna osoba! Niemożliwe aby wrócił tylko z tego powodu! Potrząsnęła głową aby oddalić od siebie niepokój i próbowała skupić się na pracy.


- Mamo, powinnaś więcej jeść - upomniał rodzicielkę podając jej talerz z obiadem. Bardzo chciał aby jego mama doszła do zdrowia.
- Jem skarbie, po prostu mam dużo pracy - powiedziała słabo Simon próbując gorącej zupy. Jadła wolnymi, słabymi ruchami.
- Daj już spokój. Zatrudnij kogoś do pomocy, sama nie możesz tak się przemęczać. Mówiliśmy Ci z Tomem ze Ci pomożemy. Nie musisz pracować - blondyn próbował przekonać upartą kobietę, która z każdym jego słowem co raz bardziej marszczyła brwi w grymasie. Nie pierwszy raz przeprowadzali te rozmowę i kończyła się zawsze tak samo. Simone słuchają synów po czym wracając do pracy porywała się w wir zamówień.
- Nie ma takiej osoby, która by sprostała moim wymaganiom - rzuciła na odczepkę zajadając się ciepłym posiłkiem. Czuła się już lepiej, ale nadal była osłabiona.
- Mamo, proszę. Nie chcę Cię jeszcze pochować - wiedział, że ten argument najbardziej do niej dotrze. Spojrzał na nią smutnie bawiąc się bransoletką. Nie chciał myśleć o śmierci matki. Miał nadzieję, że będzie żyła jak najdłużej się da. Bardzo ją kochał i nie wyobrażał sobie jej stracić.
- Billy! Ja nie zamierzam umierać. - pogłaskała go po policzku uśmiechając się delikatnie.
- Wiem mamo, dlatego przystopuj. Znajdź kogoś kto Ci pomoże w kwiaciarni - splótł swą dłoń z dłonią matki i pocałował ją delikatnie po wewnętrznej stronie.
- Dobrze kochanie, znajdę pracownika - obiecała i wróciła do jedzenia posiłku. Blondyn był bardzo zadowolony z decyzji matki i postanowił, że pomoże jej w zatrudnieniu nowej osoby. Postanowił także spędzić z nią trochę czasu, po wyjściu ze szpitala. Chłopaki dadzą sobie radę bez niego a on dopilnuje, aby mama dbała o siebie i swoje zdrowie. Porozmawiali jeszcze chwilę, a gdy słońce chowało się za horyzontem posyłając ostatnie promienie ciepła, opuścił szpital życząc matce dobrej nocy i udał się do jej mieszkania pragnąć odpoczynku. W ciągu dnia nie miał czasu na rozmyślanie, lecz gdzieś w kąciku jego świadomości, znajdowała się ona. Minęło 5 lat odkąd ostatni raz ja widział. Jej zapłakane, piękne szare oczy, które dziś patrzyły na niego w wielkim szoku. Wiele razy żałował tego jak ją potraktował. Żałował tego, że nie zabrał jej ze sobą. Była dla niego inspiracją, jego wsparciem, jego przyjacielem. Żałował swego zachowania ale duma nie pozwalała mu się odezwać. Ojciec wiele razy mu powtarzał, że marzenia trzeba spełniać. Możesz mieć wiele kobiet ale szansa może się nie powtórzyć. Pamiętał do dziś rozmowę z ojcem.

Odłożył telefon na komodę będąc w wielkim szoku, zarazem czując nieopisane szczecie. Taka szansa! Widział zadowolenie na twarzy brata. Prędko ruszył do mieszkania rodziców aby pochwalić się nowiną. Zdyszany wbiegł na 3 piętro przeskakując co drugi schodek. Bez pukana wpadł do mieszkania wykrzykując radośnie
- Mamo! Gordon!
Zza rogu wychylił się zaskoczony mężczyzna patrzac pytająco na 20latka
- Wyjeżdżamy do Stanów! David dzwonił! Mamy podpisany kontrakt z producentem muzycznym! - wyrzucił z siebie słowa jak z karabinu maszynowego czując jak rozpiera go radość. Tak bardzo pragnął nowego życia, nowej przygody.
Ojczym podszedł uradowany wiadomością i mocno przytulił chłopaka.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę synu. Zasłużyliście na to!
- Muszę poinformować Lisę! - radośnie krzyknął i chciał wyjść, lecz ojczym chwycił go za rękę zatrzymując. Chłopak zdezorientowany spojrzał na ojczyma pytająco.
- Usiądź, porozmawiajmy.
Mężczyźni usiedli na sofie z dużym, jasnym salonie. Gordon nerowo bawił się obrączka na palcu następnie zaczął
- Słuchaj Bill, zawsze chciałem dla was jak najlepiej. Nawet nie wiesz jak bardzo starałem się pomóc wam się wybić. Z każdą kolejną zdobytą nagroda rozpierala mnie dumą, że mam tam zdolnych synów. Widzisz.. W muzyce nie ma czasu na miłości. Kariera nie idzie w parze z miłością.
- Jednak ty ja znalazłeś - przerwał mu chłopak wpatrując się niepewnie.
- Tak, ale my byliśmy dorośli. Wiele poświęciliśmy z Twoją mamą. Mieliśmy wiele chwil słabości. Ty jesteś jeszcze młody, a w miłości bywa różnie. Musisz się skupić na pracy, na karierze. Ty będziesz pracował a ona będzie siedziała w domu. Z czasem jej się znudzi, będą wybuchały między wami kłótnie, Ty będziesz zestresowany. Praca nie będzie wam szła, przez co reszta będzie obwiniała Ciebie. Lisa to fajna dziewczyna, ale nie sądzę aby zrozumiała Twoje marzenia o karierze. To prosta dziewczyna, bez większych ambicji. - Gordon zamilknął wpatrując się w chłopaka. Na jego twarzy malowało się zagubienie. Widać, że walczył ze sobą.
- Przecież my się kochamy, Lisa mnie rozumie i wspiera! - bronił swej wybranki
- Teraz tak Ci się wydaje, ale będziecie u szczytu sławy, praca pochłonie Cię całego i nie będziecie mieli dla siebie wiele czasu. Ona nie rozumie Twoich potrzeb, Twoich marzeń. - chwycił chłopaka za dłonie mocna ściskając spojrzał mu głęboko w oczy
- Billy, to jest wasza szansa, nie zmarnuj tego! Przemyśl co Ci powiedziałem. Ona nie zrozumie, będzie tylko problemem - uściskał chłopaka mocno, zostawiając go z głową myśli. Opuszczając mieszkanie rodziców zatrzymał się w pobliskim parku i myśląc długo o słowach ojca, podjął decyzję.


Siedzieli przy stole jedząc kolacje i opowiadając sobie wydarzenia z dnia dzisiejszego. Valerie śmiejąc się w głos opowiadała przygody, które przytrafiły się jej w przedszkolu. Franz wtórował blondyce po każdej skończonej opowieści, jedynie Lisa siedziała cicho, z bladym uśmiechem na twarzy z myślami błądzącymi w jej głowie. Nie słyszała głosu męża, nie słyszała roześmianego głosu córki. Wpatrywała się tempo w kieliszek wina stojący przed jej talerzem.
- Mówie Ci mamo, jakie to było śmieszne! - wyrwał ją z rozmyślań radosny głos córki, po całym pomieszczeniu rozlał się jej radosny, głośny śmiech.
- Ah, tak tak kochanie, na pewno! - kiwając głową zaśmiała się sztucznie i włożyła do ust kawałek duszonej pieczeniu i upiła łyk czerownego wina.
- Kochanie, wszystko w porządku? - poczuła ciepły dotyk na swej dłonie a zatroskane piwne oczy wpatrywały się w nią z niepokojem
- Tak, tak skarbie. Miałam po prostu ciężki dzień - uśmiechnęła się do męża ściskając jego dłoń a druga potarła skronie. Naprawdę była zmęczona. Chciała aby ten dzień się skończył.
- Mamusiu, musimy przygotować sukienkę na moje przedstawienie - upijając łyk soku pomarańczowego, dziewczynka przypomniała matce o przyszłym wydarzeniu.
- Pamiętam żabko. Zjadłaś już? - dziewczynka kiwneła radośnie głową przytakując.- To leć przygotować sobie piżamkę, ja zaraz przygotuję Ci kąpiel i do spania! Jutro jest ważny dzień. - i radośnie klasnęła w dłonie poganiając córkę. Dziewczynka wesoło pobiegła do swojego pokoju aby wykonać prośbę mamy.
- Andrea jutro mnie zastąpi. Nie mogę przegapić jej pierwszego występu - Valerie była oczkiem w głowie Franza. Zrobiłby dla niej wszystko.
- Jesteś cudowny! Już myślałam, że będę tam sama - odetchnela z ulgą i odsuwając się od stołu, usiadła na kolanach męża zarzucając ręce na jego kark. Nie zważając na nic, wpiła się w jego soczyste malinowe usta. Tak! Tego jej było trzeba. Jego bliskości, czułości. Bardzo go kochała., choć początek znajomości nie zapowiadał się na miłość.
- Gotowe! - do jadalni wbiegła dziewczyna z piżama w ręce. Lisa zaśmiała się pod nosem i wraz z córką udała się do łazienki, z której po 30 minutach wyszła czysta, pachnącą dziewczynka ubrana w różową piżamę z Królewna Śnieżką. Pożegnała się z ojcem tuląc go mocno i po chwili smacznie spała. - Już sprzątałeś? Chciałam właśnie to zrobić - rzucila widząc męża układającego naczynia w zmywarce. Podeszła do niego i wtuliła się w jego tułów chłonąc zapach jego perfum. Odwrócił się do niej przyciągając do siebie.
- Jesteś najlepszym mężem na świecie. - zadeklarowała i uśmiechając się od ucha do ucha pocałowała go namiętnie.
- No ja myślę.! - zaśmiał się radośnie. Wspólnie uprzątnęli po kolacji i widząc na zegarku już późną godzinę udali się na smaczną, długa drzemkę tuląc siebie nawzajem..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To one dają mi siłę i są dla mnie ważne :)
Dzięki nim wiem, że mam dla kogo pisać :) :*